Waliszewska do Holland: Uważaj, ten koleś onanizował się na klatce.

Malarka Aleksandra Waliszewska ostrzega Agnieszkę Holland, by mi nie ufała, gdyż onanizowałem się w bloku, gdzie zamordowano Annę Politkowską.

Kiedy to słyszę od prawicowych hejterów, to w sumie się nie dziwię, gdyż trudno się u nich spodziewać jakiejkolwiek refleksji nad tym, do czego służy i czym jest działalność artystyczna. U nich przełożenia są proste, a seksualność kojarzy się z występkiem. Ale kiedy to mówi malarka, która eksploruje świat fantazji, także perwersyjnych? Rozumiem, kiedy mówi to człowiek, którego PiS umieścił na czele Polskiego Instytutu w Moskwie (patrz niżej), wcześniej znany z robienia gablotek o żołnierzach wyklętych, lub gdy to pisze działacz Konfy z Ostródy, chcąc mnie zawstydzić, gdyż nie popieram Bosaka, abo gdy pisze o tym Gość Niedzielny… ale gdy to pisze malarka, zaglądająca w ciemną ludzką naturę…

Trochę ręce opadają. Może więc wyjaśnię pani Waliszewskiej, że to co widzi na filmie jest kreacją artystyczną obliczoną na wywołanie pewnego wrażenia i przekazanie pewnej treści. Mój film to film właśnie, realizowany przez performera, aktora… Aktorzy, którzy występują w filmach realizują scenariusz i wizję reżysera, a nie zostają przyłapani przez kamerę na załatwianiu swoich spraw. Gdy w Antychryście Charlotte Gainsbourg kastruje swojego męża, granego przez Willema Dafoe, to nie znaczy, że zrobiła to naprawdę i należy zawiadamiać policję. To samo dotyczy moich filmów z Moskwy – choć tu ja sam byłem zarówno scenarzystą, reżyserem, jak i aktorem, moje filmy także są realizacją pewnej koncepcji i są obliczone na wywołanie refleksji. Film pt. Beautiful Agony o którym wspomina pani Waliszewska, pojawił się na moim YT, a nie został ujawniony przez policję, a premierowo był pokazywany w moskiewskim Art Center i stworzony w ramach mojej rezydencji artystycznej w Moskwie w serii kilkunastu innych filmów. Ani się tam nie onanizuję, ani nie “osiągam orgazmu” jak prawicowe trolle napisali w artykule o mnie na Wikipedii. W filmach tych używam różnych narzędzi performerskich – albo mówiąc prościej UDAJĘ – różne sytuacje, by przekazać mój stosunek do męskiej, szowinistycznej władzy, jaka rządzi Rosją i jaka doprowadziła do śmierci Anny Politkowskiej. Anna Politkowska, wyjaśnię pani Waliszewskiej, była dla mnie wzorem dziennikarstwa zaangażowanego, odważnego, które przeciwstawia się reżimowi. Była także kobietą zgładzoną przez mężczyzn. Mój film próbuje wyrazić bezsilność, jaką wywołuje w nas państwowy terroryzm, oraz jest komentarzem na temat podniecenia, jakie towarzyszy przemocy mężczyzn na kobietach.

W innym filmie z tej serii stoję nago przed Kremlem i oddycham przez maskę przeciwgazową, której rura doczepiona jest do mojego penisa. Czy pani, pani Waliszewska, uważa, że robię to, bo jestem zboczony? Czy też może po to, by dać komentarz na temat natury męskiej władzy, zaczadzonej własną energią seksualną? Na jeszcze innym filmie biorę 96 oddechów przez maskę przeciwgazową na Placu Czerwonym, co dzieje się na kilka miesięcy po katastrofie Smoleńskiej. Dlaczego?

W sumie sam nie wiem. A dlaczego pani maluje obrazy?

PS: Czy moskiewskie klatki schodowe nadal podniecają pana tak, jak kiedyś? – z takim pytaniem zwrócił się do mnie Piotr Skwieciński, szefujący Instytutowi Polskiemu w Moskwie, poważnej instytucji polskiej kultury, z nadania PiS. W ten sposób dyrektor Skwieciński nawiązał aluzyjnie do mojego performansu pod tytułem Beautiful Agony, który przeprowadziłem na klatce schodowej gdzie zamordowano Annę Politkowską, rosyjską dziennikarkę. Dla mnie postać niezwykle ważną.

Zazwyczaj zbywam tak prymitywne aluzje, gdyż po prostu jestem zbyt zażenowany ich poziomem, ale tym razem nie mamy do czynienia z nastoletnim wyznawcą Konfederacji, który na każde wspomnienie o seksie czerwieni się i pluje nienawiścią. Tu mamy szefa państwowej instytucji kultury, który jest wyrazicielem swojego środowiska: jej bezpośrednim zapleczem jest prymityw oglądający porno i śniący o rycerskiej potędze.

Kim jest Piotr Skwieciński? To po prostu szary kato-prawicowy hejter z Maryjką w klapie. To kato-prawicowy działacz przez duże D. Obecnie jest lub był dyrektorem państwowej placówki kultury w Moskwie, a wcześniej był działaczem Ligi Republikańskiej, która wymyśliła „żołnierzy wyklętych”, publicystą “Rzeczypospolitej” i tygodnika „Uważam Rze” i W Sieci. Jego kariera jest wypełniona gablotami ku czci, apelami na cześć, kłanianiem się właściwym ludziom. Te zasługi pozwoliły Skwiecińskiemu zostać doradcą prezesa Narodowego Banku Polskiego, otrzymać order od Lecha Kaczyńskiego. Po prostu, jest to człowiek PiSowskiej władzy.