Historia religii – jak pisze James Frazer – jest długotrwałą próbą pogodzenia starych zwyczajów z nowymi uzasadnieniami, znalezienia rozsądnej teorii uzasadniającej absurdalną praktykę. Celne, co?
To samo dotyczy wszystkich rytuałów chrześcijańskich, które często gęsto biorą swoje źródło w praktykach “barbarzyńskich”, a ciągle ewoluują w kierunku nowych znaczeń i nowych tłumaczeń, co – nota bene – ratuje je przed wyjściem z użytku i aktualizuje ich konieczność dla nowych pokoleń. Jednym z takich centralnych rytuałów chrześcijańskich jest pożeranie ciała Boga, Jezusa, w akcie wspólnej i podniosłej ceremonii – zachowanie, które wzbudza wiele wątpliwości nie tylko natury moralnei, etycznej ale i higienicznej, nie mówiąc już o jej sensowności. A jednak w pożeraniu boga lub, jak wolicie, Boga, jest zawarta jakaś pierwotna moc, czar, któremu nie potrafią się oprzeć nawet i współcześni ludzie, którzy w pokorze i na kolanach przyjmują do ust kawałek chleba, jakby mieli w ten sposób dostępować zagadkowych zaszczytów, jakby się z nimi w wyniku tego miały odbywać rzeczy niezwykłe, jakby w ten sposób miała na nich spływać moc samego bóstwa. W ten sposób wierni uczestniczą we wspólnej tajemnicy, mają współudział we wspólnej winie, stają się winowajcami tej samej zbrodni, a co za tym idzie obowiązuje ich sztama. No i w to dokładnie chrześcijanie wierzą i mają to nawet zapisane w katechizmach.
Takim chrześcijanom w, dajmy na to, Opocznie, nie przeszkadza zupełnie fakt, że dokładnie tak samo zachowywali się Egipcjanie kilka tysięcy lat temu, to samo robili starożytni Grecy i ludy rzymskie, to samo robili barbarzyńcy i poganie – choć nie lubimy tych etykiet – to samo robili Słowianie.
Początek tego obrzędu niknie w mrokach dziejów, ale jak pokazuje Frazer możemy ustalić, że wspólne pożeranie bóstw wiąże się z kultem bogów leśnych, roślinnych, bógów zbóż i plonów, które często przedstawiano pod postacią zwierząt – zabijanych ceremonialnie i pożeranych przez wszystkich wiernych. Zwierzętami kojarzonymi z plonami rolniczymi były konie, byki, kozły, ale także świnie, które mają ciekawą relację symboliczną z człowiekiem, a szczególnie człowiekiem biblijnym. Grecki Dionizos, utożsamiany z bóstwem roślinności, przedstawiany był pod postacią kozła, a skojarzenie to widać także w Baranku Bożym, symbolice Jezusa. Starożytni zarzynali woła lub konia, lub poświęcali świnię po żniwach w czerwcu lub lipcu by zapewnić sobie plony, obronić się przed suszą i przebłagać ducha plonów. Na ołtarzu Zeusa na Akropolu składano jęczmień zmieszany z pszenicą lub placki zrobione z tych zbóż. Dookoła pędzono woły – to zwierzę, które skusiło się na plony, zabijano. Rytuałowi towarzyszyło ceremonialne ustalenie winnych tego morderstwa, gdyż był to zamach na bóstwo. Dla starożytnych bardzo ważne były pierwociny, czyli pierwsze plony, które zjadano z nabożeństwem, pierwociny bowiem należały do bóstwa plonów. To samo dotyczyło ostatnich snopków. Duch zboża przybierał czasem kształty ludzkie, czasem zwierzęce, a symbolizujące go istoty – czy to zwierzęta, czy pszenne wypieki były spożywane ceremonialnie jako sakrament. Te obrzędy – znane jako dożynkowe – przetrwały zresztą do dziś. W Varmaland w Szwecji ze zboża z ostatniego snopka piecze się chleb w kształcie dziewczynki, który następnie ćwiartuje się i wspólnie zjada. Ceremonialne spożywanie chleba z ostatniego snopka znane jest także w innych rejonach Europy, w Szkocji, Litwie czy Francji. Chleb był (i jest) spożywany jako ciało ducha zboża, a z mąką z pierwszych lub ostatnich plonów znanych jest wiele obrzędów i przesądów. Generalnie wynika to ze starego wierzenia, że w plonach, zbożach, zwierzętach mieszkają duchy, które należy przebłagać, przeprosić za ich spożywanie, oddać im cześć, by nie narazić się na zemstę.
Zaraz zaraz, ktoś zapyta, co to ma wspólnego z Jezusem, który przecież ustanowił Komunię podczas ostatniej wieczerzy? Ano tyle, że jest to tylko nowe tłumaczenie dla starego obrzędu. A sam chrześcijański rytuał także ewoluuje stając się coraz bardziej tajemniczy. Od 12 wieku chrześcijanie wierzą bowiem, że magiczne zaklęcia wypowiadane przez kapłana podczas mszy zmieniają substancję chleba w żywe tkanki Boga, czym cofają się do mrocznych otchłani ludzkiej wyobraźni mistycznej i podłączają do źródła głębokich przesądów i potężnych tabu.
Zwyczaj obrzędowego spożywania chleba jako ciała boga praktykowany był przez Azteków przed podbojem Meksyku przez Hiszpanów – informuje Frazer w Zotej Gałęzi. Dwa razy do roku, w maju i w grudniu, wizerunek wielkiego meksykańskiego boga Huitzilopochtli sporządzano z ciasta, łamano na kawałki, i spożywano uroczyście. Mało tego – wizerunek boga robiony był przez dziewice, ubierano go w zdobne szaty i obnoszono w lektyce w procesjach. Figurę boską zanoszono do świątyni w szpalerach pobożnie skłonionych wiernych, by następnie uformować z ciasta kości i tkanki boga i rozłożyć je wokół świątyni do poświęcenia przez kapłanów i starszych – jako prawdziwe kości i tkanki boga. W tym dniu panował zakaz jedzenia mięsa, a wierni posilali się tylko tym ciastem maczanym w miodzie. Na koniec ceremonii kapłani rozdawali kawałki świętego ciasta ludziom, poczynając od najważniejszych i najstarszych, przestrzegając hierarchi aż na dzieciach kończąc. Komunię przyjmowano z pokorą i wdzięcznością, lękiem i szacunkiem, spożywając to jako kości i mięso boga. I wszystko to działo się przed przybyciem misjonarzy hiszpańskich, co pokazuje nam, że pomysł przeistoczenia chleba w ciało boga pojawił się tam równolegle i niezależnie, tak jak pojawił się w Europie oraz wielu innych kulturach, mając zapewne jako źródło ten sam przesąd.
Teoria transsubstancjacji znana była także w Indiach na długo przed powstaniem chrześcijaństwa. Bramini nauczali, że placki ryżowe podawane w ofierze są substytutami istot ludzkich i że dzięki czynnościom kapłanów zmieniają się one w rzeczywiste ciało ludzkie.
Warto jeszcze zauważyć, że ceremonialne spożywanie boga było także połączone z różnymi wymogami czystości u wiernych. W dzień komunii Aztekowie nie jedli mięsa, żeby nie zmieszać w żołądku prozaicznego jedzenia ze świętym ciałem boga. Indianie Krik dokonywali nawet obrzędowego przeczyszczenia systemu trawiennego przez spożywanie laksigentów. Chrześcijanie stosują spowiedź, która ma oczyszczać ich serca oraz zalecają powstrzymanie się od stosunków seksualnych, by nie zbeszcześcić ciała Jezusa. W przesądach chrześcijańskich Jezus wnika w osobę spożywającą Hostię i zagnieżdża się w sercu, jako swojej świątyni. Wierny przyjmuje więc Jezusa do swojego serca, co ma go uświęcać i zabezpieczać przed złem. Zazwyczaj tylko do wyjścia z kościoła. No może jeszcze do obiadu.