Czy w ogóle byli jacyś żydowscy bohaterowie Holocaustu?

Nosimy żonkile na pamiątkę Powstania w Getcie, w kraju, w którym nie ma muzeum Holocaustu. Czy to nie ciekawe?

80 lat po Wojnie, a my nie dorobiliśmy się muzeum wydarzenia, które jest osią współczesnej światowej historiografii, bez którego nie da się zrozumieć dzisiejszej Europy i Zachodniego Świata, a które wydarzyło się tu: w Warszawie, Krakowie, Lublinie. Nie mamy muzeum poświęconego 3 000 000 Polaków, których prochy rozsypano po polskich polach, gdyż zostali uznani za Żydów, a ich majątek nadal rozszarpywany jest przez “czyścicieli kamienic”. Czy to nie zadziwiające?

Czy to nie zawstydzające, że głos ofiar i ocalałych został usunięty z przestrzeni publicznej, a my stawiamy Muzea i Pomniki sobie? Rydzyk za publiczne pieniądze wybudował Mauzoleum Sprawiedliwych, za publiczne pieniądze rząd PiS postawił muzeum Ulmów, z których Kościół zrobił świętych, a obozy Zagłady przemianowaliśmy na “niemieckie obozy zagłady” – usuwając je z polskiego pejzażu w przestrzeń eksterytorialną. Holocaust to nie nasza historia, to historia Żydów i Niemców.

Jakie nazwisko żydowskiego bohatera Holocaustu przeciętny Polak potrafi wymienić?

Czy w ogóle byli jacyś żydowscy bohaterowie Holocaustu? Jacyś dzielni ludzie, którzy w obliczu Zagłady mieli odwagę zachować godność do końca? Czy byli tacy, którzy kryli się po kanałach i szambach przez pięć lat i potrafili ujść z życiem? Czy to w ogóle jest dla nas bohaterstwo? Czy umiemy to docenić i myśleć o tym w tych kategoriach? Raczej nie. Żydów mamy za owce, które potulnie szły na rzeź, a wśród nich dostrzegamy tylko nazistowskich kolaborantów. Bohaterami Auschwitz są dla nas Pilecki i ksiądz antysemita Kolbe. Dalej jest pustka.

Cieszę się, że przynajmniej Mordechaj Anielewicz jakoś się przebija, choć gdy ostatnio byłem na kurchanie nad jego grobem w ziemię wetknięte były tylko flagi izraelskie, jakby Mordechaj był z Izraela. Tymczasem był z Powiśla, miał maturę z polskiego i uwielbiał Mickiewicza. Dobrze, że czasami pada nazwisko Emmanuela Ringlebluma, który wrócił do Polski w dniu niemieckiej napaści na Polskę, by pomagać bezdomnym i głodnym. To on stworzył i zostawił nam archiwum Getta, i to on został wydany przez Polaków władzom niemieckim i rozstrzelany na Ochocie. Fajnie że pojawia się nazwisko Icka Cukiermana, czy Miry Fuchrer, dziewczyny Mordechaja, która poległa wraz z nim na Miłej.

Ale reszta z tych 3 milionów ludzi pozostaje dla nas bezimienna. Czy to nie zadziwiające? Wspomnę więc tylko ciotecznego dziadka Agnieszki Holland, Mendla Hollanda, który na wieść o likwidacji getta węgrowskiego 22 września 1942 roku miał odwagę wyjść na rynek w Węgrowie, stanąć naprzeciw złu i głośno zaprotestować przeciwko Zagładzie. Został przez Niemców zamordowany na miejscu. W domu po nim znajduje się dziś Urząd Miasta Węgrowa, ale miasto ciągle nie upamiętniło swojego bohatera Holocaustu.