Dzienniczek świętej Faustyny jest zapisem nieustannych cierpień tej młodej kobiety, cierpień umysłu, duszy i ciała. Faustyna umarła w wieku 33 lat na gruźlicę. Źródłem jej cierpień jest „ogrom miłości” do Boga, który jest kochankiem kapryśnym: raz ją „wypełnia” a raz „opuszcza”, skazując na ciągłą huśtawkę nastrojów. W swoich wizjach Helena Kowalska spotyka zmartwychwstałego Jezusa. Ale Jezus nie przyjeżdża do niej na złotym rydwanie jako zwycięzca, który proponuje jej podniebną wycieczkę wśród chmur. Nie. Jezus jest mężczyzną zbolałym. Poraniony, cierpiący, skrwawiony, szuka litości i pocieszenia. Wciąga Faustynę w sadomasochistyczny romans. Raz cierpi, a raz zadaje cierpienie.
Faustyna cierpi, bo kocha. Kocha ogromnie. Kocha żarliwie tak… że aż omdlewa, że umiera z lęku o miłość, że nie może spać, nie może jeść, nie może wykonywać swoich obowiązków zakonnych. Ciągle jej mało tej miłości i ciągle chce więcej. Nigdy nie jest zadowolona, nigdy nasycona, gdyż ciągle nie może „ściśle związać się z Jezusem”. Chciałaby bliżej i bardziej. Czasem czuje się odtrącona, a wtedy cierpi okropnie. Ma fochy, potrafi okazać zniecierpliwienie i rozdrażnienie. Faustyna nigdy nie rozumie, dlaczego, czym zawiniła, czym sobie zasłużyła. W takich razach zdaje się sama sobie niegodna. Ale za chwilę wpada w euforię, wydaje się jej, że została wybrana. Raz Jezus jest dla niej tyranem, innym razem oblubieńcem, raz ją nagradza, raz rozlicza, trzymając w ciągłej niepewności co do swoich intencji.
W swoich wizjach święta Faustyna przeżywa z Jezusem sadomasochistyczny romans, w którym Jezus trzyma ją na emocjonalnej huśtawce, raz słodko obdarza, drugim razem karze.
Jezus pojawia się i znika. Faustyna czeka na Niego jak wierny pies, myśli tylko o nim, pisze tylko o Nim, to On jest dla niej najważniejszy, ważniejszy od rodziców, których dla niego porzuciła, ważniejszy od zakonu i sióstr, ważniejszy od matek przełożonych, po prostu najważniejszy. Lektura jej Dzienniczka wprawia w przygnębiający nastrój i wywołuje poczucie bezsilności. Widać, że mamy do czynienia z kobietą, która potrzebuje psychiatrycznej pomocy – widać także coś więcej: że takich Faustyn mogą być tysiące.
W Dzienniczku nie ma szczęścia radosnej pobożności. Nie ma aspiracji i marzeń, nie ma zadowolenia z własnych osiągnięć, nie dowiadujemy się o jakiejkolwiek pracy Faustyny na rzecz ludzi, innych, bliźnich, chorych, dzieci, czy kogokolwiek – jest tam stała tyrania Oblubieńca, przyprawiająca ją o obłęd.
Proponuję spojrzeć na Dzienniczek Faustyny wykonując takie ćwiczenie: podmienimy w jej tekście Jezusa na Ryśka. Taka niewinna zamiana imion. Rysiek, albo jakie tam imię się komu podoba… mi się podoba Rysiek. Nagle cały ten Dzienniczek nabiera właściwego sensu: to zapis maniakalno-depresyjnej obsesji młodej kobiety na punkcie mężczyzny – jej prześladowcy. Rysiek bezpardonowo ją wykorzystuje, a ona jest mu całkowicie oddana. Świata poza nim nie widzi. On natomiast przychodzi do niej tylko wtedy, kiedy sam ma na to ochotę, robi z nią, co chce i nigdy się nie tłumaczy. Każe się jej na przykład przebierać we włosiennicę, każe jej nocą przychodzić do siebie, do kościoła, gdzie ma leżeć przed nim na zimnej posadzce. Nakazuje jej całkowite posłuszeństwo, gdyż według Ryśka tylko to jest drogą do szczęścia (dla kogo? no bo przecież nie dla niej). Rysiek wcale przy tym nie czuje, że ma być jej wierny. Oprócz niej ma jeszcze wiele takich niewolnic, a ona jest tego świadoma. Ma też swoją rodzinę, swoje zobowiązania, innych ludzi, cały świat. W związku z tym, Faustyna nigdy nie jest szczęśliwa. Zawsze ma niedosyt, ciągle jej mało Ryśka.
-
Produkt w promocji365 Lekcji Religii dla całej rodziny, która chce się wyzwolić59,00 zł – 149,00 zł
Rysiek nigdy nie może przyjść do Faustyny, kiedy są inni ludzie. Zawsze się do niej zakrada, gdy nikt nie patrzy, odcina ją od innych mgłą omdlenia – jakby podawał jej narkotyki. Zakrada się do niej nocą, gdy jej opiekunowie śpią i nie widzą. Uczciwy chłopak tak nie robi. Rysiek jednak przyznaje sobie do tego prawo. Uczciwy chłopak zaprosiłby dziewczynę na spacer we dwoje, w porządku, ale ukrywać się przed całym jej otoczeniem? Kto tak robi? Uczciwy chłopak nie przekazywałby dziewczynie rozkazów, a już na pewno nie robiłby tego w tajemnicy przed innymi. Nie zmuszałby jej do zaniedbywania obowiązków w imię jego widzimisię. A tak robił Rysiek z Faustyną. Uczciwy chłopak zadeklarowałby się jakoś, zagrał w otwarte karty, ale nie Rysiek. Po Ryśku nigdy nic nie wiadomo. Czasami potrafił zniknąć bez słowa na wiele dni, które Faustyna skropiła łzami. W dodatku, zamiast się Faustyną zaopiekować, pomóc jej jakoś, Rysiek potęgował jej nastroje, wzbudzał w niej lęki, pogłębiał jej obsesje. Musiał widzieć, co się z nią dzieje, a jednak dokręcał śrubę. Im bardziej cierpiała, tym bardziej on był kapryśny. Czy nie widział Rysiek, jak to na nią wpływało? Czy nie rozumiał, że doprowadza ją do szaleństwa? Ponoć Rysiek wiedział wszystko! Mało tego! Nie tylko że Rysiek nie był dla niej stałym oparciem, nie tylko że nie chciał jej ukoić i zaoferować emocjonalnego bezpieczeństwa, Rysiek pozował przed nią na ofiarę! Domagał się od niej współczucia i adoracji! On! Który miał wszystko, który był Królem w swoim Królestwie, który miał potężnego Ojca, zabawiał się jej kosztem! Usiłował wzbudzić w niej współczucie! W wiejskiej dziewczynie, która przy nim była nikim! Rysiek! Czy tak robi uczciwy mężczyzna? Czy tak zachowuje się dojrzały emocjonalnie człowiek? Czy przystoi żerować na uczuciach dziewczyny ze wsi, która za cały dobytek miała majtki z barchanu? A czemu to robił? Żeby Faustyna nie potrafiła dostrzec przemocy, jakiej Rysiek się dopuszcza. Pomyślmy o tym przez chwilę, wracam do Jezusa: Jezus jest w zasadzie człowiekiem sukcesu. Co prawda został zamordowany, ale zmartwychwstał w glorii i chwale, wstąpił do Królestwa Niebieskiego, gdzie zasiada po prawicy Ojca, największego Króla Wszechświata! Rysiek otrzymał nowe życie, otrzymał władzę i moc, otrzymał szczęście i wieczną radość, może mieszkać w Raju, który wyobrażamy sobie jako najpiękniejszy możliwy pałac w ogrodach, a jednak Rysiek przychodzi do Faustyny jako zmaltretowana, poraniona ofiara, często nagi, kapiący krwią. Dlaczego?
Lekcja Religii #342:
Wizje Faustyny odsłaniają prawdziwą naturę Jezusa: narcystycznego kochanka, który domaga się współczucia i litości. Taka jest też natura chrześcijaństwa: cierpienie.
Oto jak Faustyna wspomina swoje pierwsze widzenie – była wtedy z siostrami na potańcówce: W chwili, kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Ryśka obok, Ryśka umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa:
– Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz?
„W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka – wspomina Faustyna – znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Rysiek i ja”.
Rysiek podał jej tabletkę gwałtu. Wrzucił jej tripsa do drinka i odciągnął na bok. Kiedy była oszołomiona przedstawił się jej jako bidulek-cierpiętnik. Dlaczego Rysiek, który ma wszystko i mógłby to Faustynie ofiarować, przychodzi do niej jako zmaltretowany typ i zwala swoje cierpienie na nią, na tę młodą kobietę, kiedy ona jest na tańcach? Czy nie widzimy w tym alegorii całego chrześcijaństwa, które zwala nam na barki cierpienie Jezusa, kiedy my próbujemy być na tańcach i złapać coś z młodości? Oczywiście Helena rzuca dla Ryśka wszystko – rzuca i młodość, i przyjaciół, i rodziców. Od teraz jej misją będzie niewola u Ryśka. Wyrusza z jego rozkazu do Warszawy, by wstąpić do zakonu i ślubuje Ryśkowi wieczną wierność. W jej przypadku oznacza to rezygnację z wszelkiego seksu, gdyż Rysiek nie może jej skonsumować… z przyczyn oczywistych. Rysiek jest duchem. Faustyna zapada na tak głęboką i niezdrową miłość, że największym nieszczęściem zdaje jej się nie widzieć Ryśka. Aby zobaczyć Ryśka potrafi wstać i pójść gdzie bądź. W swoim Dzienniczku wspomina na przykład taką przygodę: pewnego dnia ochroniarz Ryśka, czyli Anioł Stróż, kazał jej pójść za sobą. W jednej chwili znalazła się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, gdzie było całe mnóstwo dusz cierpiących. Anioł musiał podać jej narkotyk. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie. Faustyna widzi, że same sobie nie poradzą, tylko ona może im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły te dusze, nie dotykały się jej, Faustyny. Anioł Stróż nie odstępował jej ani na chwilę. „I zapytałam się tych dusz – pisze Faustyna – jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Ryśkiem”.
Tęsknota za Ryśkiem… Oto największe cierpienie dusz. I Faustyna to rozumie! Jej także to właśnie wydaje się największym cierpieniem. Pyta o to Ryśka potem, mówi mu, że wszyscy tak za nim tęsknią, gdy go nie widzą. A Rysiek mówi, że to wie, ale nic nie może na to poradzić. Wie, że wszyscy chcieliby go oglądać, ale niektórzy nie zasłużyli. On by nawet chciał im pomóc, ale nie może, chciałby się ulitować, ale tak każe sprawiedliwość… Ojciec Ryśka by się gniewał, gdyby Rysiek był za miękki. Rysiek bowiem jest chyba gangsterem, który nie może się okazać miękki przed tatą, wielkim Bossem. Nie ma litości dla ludzi, którzy oszukali tatę w interesach. Takie prawo.
Nie ma takiego upokorzenia, które Faustynie wydaje się wystarczające, by zadowolić Ryśka. Faustyna cierpi dla niego wyczynowo. Za chwilę ma złożyć śluby zakonne i na tę myśl „dreszcz rozkoszy przenika jej duszę”. Ale na niczym nie może się skupić. Cokolwiek czyta, nie rozumie, rozmyślać nie może, tylko tęskni za Ryśkiem. Rysiek, Rysiek, Rysiek. Ale nagle Faustyna wpada w popłoch, bo wydaje się jej, że ta tęsknota jest Ryśkowi niemiła. Wyznaje w swoim Dzienniczku, że: „kiedy przystępuję do sakramentów świętych zdaje mi się, że tym jeszcze więcej obrażam Ryśka…”. Zdaje się jej, że obraża Ryśka, bo klęczy przed nim i bierze go do ust…
– Rysiu, czy słyszysz, jak jęczy dusza moja? – zapytuje rozpaczliwie w swoim Dzienniczku – Chciej usłyszeć kwilenia bolesne dziecka swego – autentyczny cytat. Faustyna kwili do Ryśka jak dziecko. Wiadomo, że coś takiego nie może mu zaimponować. No i Rysiek nie słyszy kwilenia. Czyżby o niej zapomniał? – martwi się Faustyna, kwiląc jeszcze żarliwiej… A przecież obiecywał, że nie zapomni! Faustynę ogarnia rozpacz. Wyznaje w Dzienniczku, że w godzinach popołudniowych zaczęły ją ogarniać lęki prawdziwie śmiertelne, siły fizyczne zaczęły ją opuszczać. Rzuciła się więc Faustyna na kolana przed zdjęciem Ryśka i zaczęła wołać o miłosierdzie. Błaga go na kolanach. Jednak Rysiek nie słyszy tych wołań. O nie! Nie będzie tak łatwo. Niech błaga! Faustyna czuje zupełne opuszczenie sił fizycznych, pada na ziemię, rozpacz ogarnia całą jej duszę, przeżywa męki piekielne, które „niczym się nie różnią od mąk piekielnych…” – to też autentyczny cytat. A czemu? Bo Rysiek nie przyszedł. A jak w końcu przyszedł, stronę dalej, to chciał dziwnych rzeczy. Wiadomo, taki jest Rysiek. Wymagający.
– Idź do Matki Przełożonej i poproś, żeby ci pozwoliła przez siedem dni nosić włosiennicę i raz w nocy wstaniesz i przyjdziesz do kaplicy – rozkazał Rysiek.
– Po co? – pytała Faustyna zlękniona. Rysiek nie wyjaśnił. Ale do Matki Przełożonej nie miała, jak się dostać.
– Jak długo odkładać to będziesz? – wieczorem pytał rozżalony Rysiek.
Na drugi dzień przed południem Faustyna zdybała gdzieś Matkę Przełożoną i zakomunikowała jej żądanie Ryśka. Ale Matka się nie zgodziła.
– Żadnego noszenia włosiennicy, zwariowałaś, dziewczyno? Absolutnie! Chyba że Rysiek pomoże ci w sprzątaniu, gotowaniu i zmywaniu, wtedy możesz się umartwiać.
Gdy Faustyna odchodziła zmartwiona, zauważyła, że Rysiek stał w drzwiach kuchni i wszystko słyszał.
– Każesz mi prosić o te umartwienia, a Matka Przełożona nie chce mi pozwolić – wyznała mu z żalem.
– Byłem tutaj podczas tej rozmowy z Przełożoną i wiem wszystko – odparł Rysiek, dąsając się – Ona nic nie rozumie. Nie żądam twoich umartwień, ale posłuszeństwa. Przez to oddajesz mi wielką chwałę, a sobie skarbisz zasługę…
O, na takim poziomie rozgrywa się ten romans. Siedemnastolatkowie…
I tak mniej więcej rysuje się relacja Faustyny z Ryśkiem, znaczy Jezusem. Rysiek zabawia się z nią, torturuje ją, a ona tego chce. I pomimo całego jej posłuszeństwa nadal ją karze. Bierze na przykład Faustynę na sąd w niebie, gdzie robi jej szczegółowy przegląd. Faustyna jest zdziwiona, ile w niej jeszcze brudu, ile syfu, którego musi się pozbyć dla Ryśka. Bo Rysiek jest bez skazy, wiadomo. Prawdziwy narcyz nie ma wad. Po przeglądzie Rysiek stwierdza, że winy Faustyny skazują ją na jeden dzień maltretowania przez Ryśka i Rysiek to może zrobić od razu, albo później, jak Faustyna woli. Faustyna oświadcza, że z radością i natychmiast chce cierpieć, a Rysiek na to, że zaraz pójdzie na ziemię i tam będzie cierpieć, ale najpierw niech położy głowę na piersiach jego i niech zaczerpnie siły z niego, bo gdzie indziej nie znajdzie ulgi, pomocy ani pociechy.
– Wiesz, Faustyno – mówi Rysiek – wiele, wiele cierpieć będziesz, ale niech cię to nie przeraża, Ja jestem z tobą.
No cóż, nie będę graficznie tłumaczyć tej sadomasochistycznej sceny oralnego seksu. Dość powiedzieć, że Rysiek, jej oblubieniec, będzie się nad nią znęcał do woli, co jej odpowiada, a ona tego chce, ale wcześniej zawsze każe jej zrobić sobie francuską przyjemność, jak proboszcz organiście, bo tylko w ten sposób Faustyna może nabrać siły i ochoty do cierpienia.
-
Pasożyt49,00 zł – 249,00 zł
Każdy może sobie poczytać Dzienniczek świętej Faustyny i przekonać się naocznie, jak sprawy wyglądają. Dla mnie najważniejsze są wnioski, jakie płyną z tej ponurej lektury. Co z tego rozumiemy, co wynosimy z opowieści, jaką zostawiła po sobie ta biedna wiejska dziewczyna? Musimy się nad tym zastanawiać, gdyż nie rozmawiamy o kimkolwiek, tylko o osobie, którą Karol Wojtyła uznał za świętą. Przypieczętował jej znaczenie dla Kościoła Świętego, a więc i dla całego świata. Mógł uznać, jak zresztą sądzi wielu katolików i jak sądziło Święte Oficjum, że to „wariatka”, czyli osoba dotknięta chorobą psychiczną. Mógł uznać, że to schizofreniczka, której obsesja uwidoczniła się w grafomańskiej pasji. Ale nie zrobił tego. Wielki Wojtyła podsunął nam swoją koleżankę z Krakowa jako świętą. Po prostu. Musimy więc potraktować ją poważnie. Zapytajmy, czego nas uczy święta Faustyna? Co nam pokazuje?
Maniakalna obsesja Faustyny działa tu jak szkło powiększające:
- Naturą Jezusa jest narcystyczna miłość własna.
- Jednostronne uznanie Boga za Najpotężniejszego i Najlepszego prowadzi do chorobliwego uznania własnej małości.Naturą relacji człowiek-Jezus jest relacja niewolnika do Pana.
- Jezus stosuje emocjonalny szantaż: będąc potężny domaga się współczucia. Niby jest oparciem, ale poszukuje akceptacji. Jego „cierpienie” odbiera nam jakiekolwiek argumenty w tej relacji: Bóg jest większy, lepszy, silniejszy, a w dodatku skrzywdzony, pobity, opluty. Musimy się go bać i musimy go przepraszać.
- Jądrem katolickiej tajemnicy jest erotyka. Kościół zbudowany jest na energii seksualnej, której naturą jest dewiacja sadomasochistyczna.
- Strategią katolicyzmu jest podstawienie nam fikcyjnego Jezusa w miejsce realnych relacji z ludźmi – Jezus ma się stać jedynym celem żądzy.
- Apologetyka czystości jest w istocie polem zazdrości Jezusa.
- Zmartwychwstanie nie ma znaczenia. Jezus niby pokonał śmierć, ale nic z tego nie wynika. My i tak umrzemy – to On zmartwychwstał.
- To śmierć jest centralnym punktem chrześcijaństwa, nie życie. Chrześcijaństwo to jest religia śmierci, której główną treścią jest cierpienie.
- Katolicyzm nie jest dla dzieci: to religia głęboko perwersyjna, odwracająca znaczenia, zaprzeczająca naturze, oferująca bóstwo paradoksalne, niejednoznaczne, trudne do zrozumienia, które niby kocha, ale pragnie być kochanym, niby broni, ale jest krzywdzone, które niby jest Bogiem, ale jednak człowiekiem, a niby także duchem.
- Tej religii nie da się zrozumieć. Sukces chrześcijaństwa opiera się na szantażu emocjonalnym.
Święta Faustyna pisze o tym wprost. Kiedy ma wizję Boga, nic z niej nie rozumie. Niby widzi jakieś trzy światła, ale jakby przez mgłę. Jezus – który przecież sam jest Bogiem – tłumaczy jej, że Boga nie da się zrozumieć. „Z morza jasności wyłonił się Zbawiciel w piękności niepojętej, z ranami jaśniejącymi i było słychać głos taki: Jakim jest Bóg w istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki” – Jak mówi stare przysłowie ludowe: bez pół litra nie razbieriosz. Znamienne jest też to, że widzenie Jezusa nie przekłada się na żadną praktyczną naukę, żadną praktyczną wiedzę, nie daje żadnego pożytku. Jezus mówił Faustynie, że błogosławi naszej ojczyźnie, Polsce, na chwilę przed okrutną wojną, która zmiotła nas z mapy świata. Nawet przed tym nie potrafił przestrzec. Jezus nie przekazał Faustynie nic, poza kiczowatym obrazem samego siebie, który ludzie mają czcić na całym świecie. Po co? Tyle jest wspaniałych obrazów Jezusa malowanych przez najwybitniejszych artystów, a Jezus zażyczył sobie być przedstawiony przez prowincjonalnego artystę z biało-czerwoną poświatą z serca? Z wizji Faustyny dowiadujemy się też, że Jezus nie jest zainteresowany ludźmi. Jego interesują wyłącznie dusze. Jak wampir, który czyha na krew, tak Jezus czyha na dusze. Ludzie sobie poradzą, ważne, żeby zadbać o dusze. Znamy ten refren od początku istnienia katolicyzmu. Z tym refrenem na ustach Inkwizytorzy wysyłali ludzi na stosy. Paląc ich ciała, ratowali ich dusze.
Nie wiadomo, dlaczego święta Faustyna musiała cierpieć. Dlaczego Faustyna nie mogła się radować miłością do Jezusa? Dlaczego nie mogła tańczyć z tej miłości, dlaczego nie mogła pisać wesołych piosenek? Czemu wszystko napełniało ją bólem, niepewnością, lękiem, rozpaczą?
Fragment pochodzi z książki Rafała Betlejewskiego “365 lekcji religii dla całej rodziny, która chce się wyzwolić” .
-
Pasożyt49,00 zł – 249,00 zł
-
Produkt w promocjiImperium Bujdy – O kłamczuszku w czarnej sutannie i mądrych dzieciach29,00 zł
-
Produkt w promocji365 Lekcji Religii dla całej rodziny, która chce się wyzwolić59,00 zł – 149,00 zł
Prof.dr hab Jerzy Strojnowski z KUL, po zapoznaniu się z notatkami Kowalskiej, i rozmowach z osobami które ją znały postawił tezę:,,Choroba cykliczna z, fazami depresji i hipomani,powiklana licznymi halucynacjami “.
Z dużym prawdopodobieństwem postawił diagnozę,,Choroba afektywna dwubiegunowa ChAD “.*
* Jerzy Strojnowski ,,Siostra od miłosierdzia ” . ,,Charaktery ” 4(27) ,s. 40-42, kwiecień 1999.Kielce Wydawnictwo Naukowe PWN ISNN 1427-695 X