Bóg to wszystko wspaniale wymyślił!

“Wystarczy spojrzeć na świat, by dostrzec jak genialny jest Bóg”. Mówi katolik, który po zjedzeniu kotleta schabowego z zadowoleniem przechadza się po ogrodzie i ogląda zapylające pszczółki. A mówi tak tylko dlatego, że patrzy z perspektywy osoby umieszczonej na szczycie łańcucha pokarmowego. Czy jego opinię podziela jego kotlet schabowy?

Konstrukcja świata w formie łańcucha pokarmowego: to mi wystarczy, żeby zwątpić skutecznie w jakieś dobre intencje potencjalnego Stwórcy. Żeby żyć, trzeba innych pozbawiać życia, słabszy nie ma szans, czy można świat stworzyć okrutniej?

– zauważa w komentarzach pani Barbara Mazurek, a ja się z nią zgadzam. Zgodzi się z nią każdy, kto spróbuje oddalić perspektywę i spojrzeć na świat Przyrody jako na całość. Wyłania się obraz pełen cierpienia, strachu, wzajemnego pożerania i generalnego okrucieństwa. Czy Bóg musiał tak to urządzić? Czy musiał projektować świat, w którym jedne zwierzęta pożerają inne, a większość żyje w ciągłym zagrożeniu? Nie dało się tego wymyślić inaczej?

Czy Bóg ekscytuje się, gdy lwy gonią i zagryzają małą gazelę?

Oczywiście osoba, która widzi Przyrodę jako świat wzajemnych zależności, oparty o prawa odkryte przez Darwina, rozumie, że wzajemne pożeranie jest elementem praw życia. Ale katolik widzi przecież świat jako rzeczywistość przesiąkniętą etyczną myślą Boga. Musi więc dostrzegać paradoks. Skoro Bóg jest dobry, skoro jest miłością, dlaczego wpisał cierpienie w samo centrum relacji pomiędzy uczestnikami tego dramatu? A następnie wycofał się na bezpieczną odległość? Czy patrzy teraz na Przyrodę okiem telewizyjnego widza i ekscytuje się, gdy lwy gonią i dopadają małą gazelę? Gdy duszą ją i odgryzają jej kończyny? Czy podnieca go hiena porywająca z namiotu turystkę, albo pumy pożerające żywcem antylopę?

Psychologia zwierząt pokazuje nam od lat, że zwierzęta mają inteligencję, cierpią, myślą i kochają.

Teolodzy podjęli próbę wybrnięcia z tego paradoksu poprzez uznanie, że zwierzęta nie cierpią. Nie mają dusz, są więc bezdusznymi maszynami biologicznymi, które nie rozumieją, co się z nimi dzieje. Oddają życie na pożarcie drapieżnikom godząc się na to bezrozumnie, gdyż taki jest ich los. Każdy z nas jednak, kto ma psa wie, że pies cierpi i odczuwa strach, ma emocje i nie chce umierać. Krótko mówiąc, że jest podmiotem etycznym, a nie tylko przedmiotem biologicznego determinizmu. Te grymasy, które przechodzą przez pysk szympansa, gdy mu laborant wbija igłę w kolano, to nie są “tylko bezrozumne impulsy elektryczne”. To cierpienie! Psychologia zwierząt, prace takich bioetyków jak Peter Singer, pokazują nam od lat, że zwierzęta mają inteligencję, cierpią, myślą i kochają. Wiążą się w rodziny, społeczności, tworzą kultury, mają zasady itd. Trudno nam jednak to uznać i zmienić w obowiązujące prawo. Nasze współodczuwanie ciągle zablokowane jest przez stare głupie religijne przesądy, wytworzone przez kultury prymitywnych pasterzy, według których Bóg oddał nam Ziemię w zarząd, a zwierzęta mają nam służyć.

Bóg Starego Testamentu oślepił nasze wyczucie etyczne. Wmówił nam, że jesteśmy dla niego najważniejsi, natomiast resztę świata przyrodniczego stworzył jako scenografię dla naszego egoizmu. Wyposażony w te “boskie prerogatywy” do zarządzania Przyrodą, biały Europejczyk ruszył w świat z toporem i wyrąbał w pień najpierw lasy europejskie, następnie lasy Afryki i Ameryki Północnej. Teraz rżnie niemiłosiernie lasy amazońskie, mordując przy okazji jej rdzennych obrońców. Czy wiesz, że Europejczycy i biali Amerykanie spalili miliardy drzew, tylko po to, by uzyskać z nich popiół zwany potażem? Popiół był dla nich cenniejszy niż żywe drzewa!

“Marchewki też czują ból”

Zauważmy, że dzisiejsi wegetarianie, którzy kierując się własnym rozpoznaniem etycznym odmawiają jedzenia mięsa, wznoszą się ponad etyczne standardy sformułowane dla nas przez Boga. Bóg nie zająknął się słowem o tym, by nie jeść zwierząt. Ten pomysł nie wykiełkował w jego boskiej jaźni, choć przecież Bóg jest miłością i dobrocią – to musieli wymyślić ludzie. No i ci ludzie natykają się na nieustające kpiny ze strony “normalnych” katolików, którzy znad kotletów schabowych cisną im, że “litują się nad zwierzątkami”, z trudem kamuflując zwykłą pogardę. Każdy wegetarianin to zna, każdy słyszał od jakiegoś wujka przy rodzinnym stole, że “marchewki też czują ból”. Sprawy powoli się zmieniają, ale każda osoba, która zdecydowała się na etyczny heroizm, skazując się na jedzenie ruskich pierogów “ale proszę bez skwarków”, zna z własnego doświadczenia różne drobne upokorzenia jakim była poddawana przez “normalnych ludzi”. Uświadommy to sobie: większość wegetarian decyduje się nie jeść mięsa wbrew swoim rodzinom i na przekór mamusiom, które robią dla nich zraziki, klopsiki i gulasze. Rezygnują z kulinarnych rozkoszy w imię wartości etycznych: solidarności ze zwierzętami. Katolicy pozostają w pobitym polu i czują to: stąd ich agresja.

Czy Bóg wiedział, że za jakiś czas jego “dzieci” pod Kutnem wybudują fabrykę śmierci?

Pytanie: czy kiedy Bóg udzielał swoim “dzieciom” władzy nad Przyrodą nie wiedział, że jego “dzieci” doprowadzą w końcu do powstania przemysłu przetwórstwa mięsnego? Czyli przemysłowej hodowli i ubojni zwierząt, w których miliony istnień będą torturowane i zabijane na karmę, skóry, pędzle? Przecież Bóg wie wszystko! Musiał więc też wiedzieć, że za jakiś czas jego “dzieci” pod Kutnem wybudują fabrykę śmierci, która dziennie zabijać będzie 320 000 krów i świń. Musiał wiedzieć, że posłany przez niego pasterz, łowicki biskup Andrzej Dziuba dokona poświęcenia tej gigantycznej fabryki śmierci. I musiał wiedzieć, że jego dzieci zaczną kurom obcinać dzioby i faszerować je antybiotykami. A zwykła świnia nigdy nie zobaczy stworzonego przezeń Słońca. Wiedział, ale nie powiedział. Z punktu widzenia katolickiej etyki takie fabryki nie są bowiem żadnym skandalem. Jest to po prostu sfunkcjonalizowanie procesu zabijania, do którego my, jako ludzie, mamy boskie prawo. A że robimy to dziś skuteczniej i wydajniej?

Czy nie wydaje się Wam zabawne, że ustawę likwidującą hodowlę i ubój norek, szynszyli i lisów zablokował w Polsce ksiądz Rydzyk? Ksiądz, który wznosi nam przed oczy “ciało Chrystusa” a jego radio nazywa ekologów “ekoterrorystami”.

Polski katolicyzm, wyposażony w przesądy starotestamentowe, kategorycznie odrzuca myśl o zrównaniu ludzi i zwierząt. Dla chrześcijańskich teologów i etyków taka myśl jest zwyczajnie nie do pomyślenia. W ich gabinetach półki uginają się od książek, które przekazują jako oczywistą myśl chrześcijańską: człowiek jest apogeum stworzenia. Powielają tę myśl od tak dawna i tak intensywnie, że żadna inna myśl nie ma szans się im objawić. Argumentem podnoszonym przeciwko równouprawnieniu zwierząt będzie “szczególna godność człowieka” wyrażona w Chrystusie.

– Lewactwo by chciało, żeby taką samą godność miała mieć świnia!? Jak Chrystus!? Ha ha ha! Niech żrą trawę!

PS: Na zdjęciu artystka Miru Kim, która spędziła 104 godziny w chlewie ze świniami, jako nagie ciało. 104 godziny to dużo – a jednak to tylko krótka wyczynowa wizyta człowieka w świecie cierpiących zwierząt.

Książkę Rafała Betlejewskiego “365 lekcji religii dla całej rodziny, która chce się wyzwolić“, możesz zamówić w naszej księgarni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *